piątek, 9 stycznia 2015

Dziennik, dzień 1.


Piątek. Pierwszy dzień mojego tygodniowego dziennika. Teoretycznie od trzech tygodni mam wolne, praktycznie, od trzech tygodni pracuję nie opuszczając zajęć - bo ich nie mam. Początek dnia zaskoczył mnie lodowiskiem na szybach samochodu. Na nic zdało się skrobanie i na nic zdał się zachwalany przeze mnie odmrażacz. Dopiero ciepło silnika ruszyło skutą lodem przednią szybę. Nie zdążyłam więc zajechać po ciepłego croissanta, a nawet więcej, nie znalazłam się w biurze na czas. Chciałoby się powiedzieć - "angielskie spóźnienie". Warto jednak dodać, że nie zamierzone. Moderując stronę pewnej firmy produkującej biżuterię - nie wymienię jej nazwy, bo wiem, co to znaczy monitoring.. - pomyślałam sobie, że jest to jednak żenujące... Publikowanie kilku ujęć tej samej biżuterii, infantylne podpisy nad zdjęciami... Z drugiej strony skoro komuś się ta biżuteria tak bardzo podoba... Niemniej jednak firma wymyśliła genialną strategię marketingową..., która rozbudza w kobietach chęć posiadania coraz większej ilości elementów składowych tej biżuterii. Chciałabym opowiedzieć Wam coś więcej, ale jestem zmęczona. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz