niedziela, 11 stycznia 2015

dzień 3.

Niedziela. Miałam wczoraj rację, pisząc, że dzisiaj będę musiała poświecić trochę czasu dalszej analizie fokusu. Wychodzę już jednak na prostą. Właśnie zauważyłam, że moja żyworódka odbiła się dna - dosłownie od dna, ponieważ strasznie ją zalałam. Obserwując zwijające się i opadające listki zaczęłam sądzić, że nie uda się jej otrząsnąć z tej powodzi. Na szczęście pojawiły się nowe zawiązki. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ trzęsłam się nad nią od chwili, gdy ją dostałam. Jutro czeka mnie długi dzień. Muszę wstać o 6:20, by być w biurze o 7:50. Kończę o 16, a o 18 mam seminarium licencjackie. Muszę w końcu powiedzieć o czym zamierzam pisać pracę. Jakiś czas temu pomyślałam, że będę pisała o wizji wolności w myśli Pierre'a Bourdieu. Mam nadzieję, że ten temat uzyska aprobatę drugiej Strony. Zobaczymy... I tak muszę najpierw się skupić na pracy magisterskiej. Ach, muszę też odwiedzić jutro bibliotekę i zapłacić karę za przetrzymanie książek. Życie studentki nie jest takie proste. Staż, zajęcia na które chodzę, zajęcia, które muszę opuścić, nadrabianie tego co opuściłam i wizja depczącej po piętach sesji. Dodajmy do tego tak zwane sprawy osobiste i mamy trochę na głowie. W takim natłoku obowiązków najbardziej martwi i irytuje mnie to, że nie jestem w stanie poświęcić się temu wszystkiemu w takim stopniu w jakim bym chciała. Lubię być dokładna w tym co robię, lubię mieć zrobione coś przed czasem i lubię mieć wszystko uporządkowane. Trudno mówić o uporządkowaniu w sytuacji, gdy coś sobie planuję, ale nie mam już na to siły, czy też moje szare komórki odmawiają współpracy. Nie narzekam, po prostu się przejmuję. Zawsze się przejmuję, że coś mi się nie uda. Ale tego Roku naprawdę bardzo mocno proszę - udaj mi się. 


Brugge



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz