Dzień piąty. Dzisiaj nieco wyjątkowo osiem godzin
spędzonych wśród liczb. Przygotowując się do matury z matematyki i przez rok
odwiedzając panią korepetytorkę, myślałam sobie - "matematyka skończy się
wraz z maturą". Jednak to stwierdzenie rzeczywistość zweryfikowała bardzo
szybko i okazało się, że już w pierwszym semestrze studiów było trzeba
"coś" liczyć. Tak więc, nie zdziwiłam się nazbyt, gdy okazało się, że
w branży social media również się "coś" liczy.
Niestety mój wpis nie będzie zbyt obszerny - muszę
wracać do Heideggera. Wbrew pozorom Heidegger jest momentami bardzo
socjologiczny... Zwłaszcza wtedy, kiedy pisze o byciu Sobą i Się. Według niego wszystkie
nasze zachowania i działania są zależne od innych - nie nowość. Wszystko to co
robimy, dzieje się ze względu na innych... - czy aż tak? W tej bezbrzeżnej zależności i
„zatroskaniu”można, według niego, odnaleźć zarówno pragnienie odróżnienia się
od innych jak i dogonienia ich – dopasowania się, zrównania się z nimi, bądź
przejęcia nad innymi przewagi. Istotniejsze jest jednak odróżnienie się od
innych – czemu Heidegger daje wyraźne pierwszeństwo. Trudno zaprzeczyć, że
pragnienie wyróżnienia się z tłumu jest mantrą współczesnego człowieka –
w końcu homo consumens... Współczesny konsument niestety zazwyczaj nie zauważa jak
bardzo moda i rzeczywistość społeczna wpływa na jego preferencje i wybory, a
jak pisał Heidegger – „Im bardziej ów sposób bycia jest niezauważalny dla
powszedniego jestestwa, tym bardziej uparcie i dogłębnie oddziałuje”...
Heidegger to bardzo wdzięczny temat... Zwłaszcza, gdy minie pierwszy przestrach wywołany specyficznym językiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz