środa, 14 stycznia 2015

dzień 5.

Dzień piąty. Dzisiaj nieco wyjątkowo osiem godzin spędzonych wśród liczb. Przygotowując się do matury z matematyki i przez rok odwiedzając panią korepetytorkę, myślałam sobie - "matematyka skończy się wraz z maturą". Jednak to stwierdzenie rzeczywistość zweryfikowała bardzo szybko i okazało się, że już w pierwszym semestrze studiów było trzeba "coś" liczyć. Tak więc, nie zdziwiłam się nazbyt, gdy okazało się, że w branży social media również się "coś" liczy.
Niestety mój wpis nie będzie zbyt obszerny - muszę wracać do Heideggera. Wbrew pozorom Heidegger jest momentami bardzo socjologiczny... Zwłaszcza wtedy, kiedy pisze o byciu Sobą i Się. Według niego wszystkie nasze zachowania i działania są zależne od innych - nie nowość. Wszystko to co robimy, dzieje się ze względu na innych... - czy aż tak? W tej bezbrzeżnej zależności i „zatroskaniu”można, według niego, odnaleźć zarówno pragnienie odróżnienia się od innych jak i dogonienia ich – dopasowania się, zrównania się z nimi, bądź przejęcia nad innymi przewagi. Istotniejsze jest jednak odróżnienie się od innych – czemu Heidegger daje wyraźne pierwszeństwo. Trudno zaprzeczyć, że pragnienie wyróżnienia się z tłumu jest mantrą współczesnego człowieka – w końcu homo consumens... Współczesny konsument niestety zazwyczaj nie zauważa jak bardzo moda i rzeczywistość społeczna wpływa na jego preferencje i wybory, a jak pisał Heidegger – „Im bardziej ów sposób bycia jest niezauważalny dla powszedniego jestestwa, tym bardziej uparcie i dogłębnie oddziałuje”... 
Heidegger to bardzo wdzięczny temat... Zwłaszcza, gdy minie pierwszy przestrach wywołany specyficznym językiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz